Strona główna :: Dodaj do ulubionych :: Ustaw jako stronę startową :: Archiwum
      Menu główne

      Bike Club

      Odznaki kolarskie

      Panel użytkownika

Login:
Hasło:

Aby uzyskać login i hasło skontaktuj się z administratorem serwisu

      Zlot przodowników

      Centralny zlot TK

      Pielgrzymka rower.
      Rajd Rowerowy Sierpc - Płock
     Gdybym poszedł na łatwiznę to napisałbym krótko: „Było zaje..cie”, dołączyłbym kilka zdjęć i po robocie. Jeżeli przesadzę w drugą stronę to niewielu doczyta relację do końca. Arystoteles uważał, że człowiek powinien podążać drogą „złotego środka” – nie ignorować żądz, ale też nie podporządkowywać się im, ani nie ulegać. Jego działanie ma być umiarkowane, ale jednocześnie na przynosić przyjemność. Tak więc idę za radą Stagiryty, spinam żądze, włączam przyjemność i zaczynam pisanie...

Był piękny sierpniowy poranek, kiedy czwórka przyjaciół spotkała się przed dworcem kolejowym. Aneta, Przemek, Łukasz i Tomek znają się od dawana, przeżyli niejedną przygodę i wiedzą, że zawsze mogą na sobie polegać

Patrzę na to zdanie i czegoś mi w nim brakuje... ach tak, kropki na końcu. Tak więc początek już jest! Może trochę przypudrowałem fakty (przyjąłem że określenie „dawno” oznacza przedział czasu od 3 minut do nieskończoności), ale myślę, że nikt się nie obrazi. Kontynuuję!

APŁT (inicjały imion) spotkali się, żeby wyruszyć w nieznane i przeżyć ciekawą przygodę. To „nieznane” nie było za górami, dolinami, czy za siedmioma rzekami, ale w oddalonym o 90km Sierpcu. Zważywszy jednak na to, że nikt z tej czwórki wspaniałych wcześniej tam nie był, określenie jest jak najbardziej trafne. Przyjaciół połączyła pasja jazdy na rowerze. Wszyscy należą do elitarnego (coraz więcej pudru...) klubu rowerowego Bike Club Kutno, który działa na terenie ich miasta już od 10 lat. Plan na dzisiaj mieli następujący: przejazd pociągiem do Sierpca, zwiedzenie miasta i skansenu, przejazd rowerami do Płocka i powrót do Kutna pociągiem.
Już podczas jazdy szynobusem było wiadomo, że wycieczka się uda. Humor dopisywał, wszyscy byli podekscytowani czekającymi atrakcjami. Trzy rowery dyndały na uchwytach, a czwarty pląsał po podłodze podczas ruszania i hamowania. Po niemal dwóch godzinach turlania po torach rowerzyści mogli wreszcie dosiąść swoich rumaków.

Jak nie trudno się domyśleć Sierpc przywitał turystów tą samą pogodą, jaką Kutno żegnało. No cóż, w końcu to ten sam piękny kraj, zmieniło się jedynie województwo. Dobrze, że chociaż pogoda witała, bo spośród 18 tysięcy mieszkańców, na dworzec nie przyszedł nikt. Mimo to na twarzach APŁT nie widać było cienia smutku – wręcz przeciwnie. Splendor i chwała należy się bohaterom, a nie grupie pospolitych turystów - choćby nawet zadeklarowanych piwożłopów kasztelańskich z miejscowego browaru - którzy akurat tego dnia zawitali do Sierpca. Jak się okaże za chwilę sierpczanie doceniają prawdziwe męstwo. Tuż przed budynkiem dworca znajduje się skwer im. Emila Fieldorfa ps. Nil - żołnierza niezłomnego, bojownika o niepodległość Polski, dowódcy Kedywu Armii Krajowej. Przy takiej postaci fakt, że jest się fanem niepasteryzowanego z kufla nie ma wielkiego znaczenia.

Nadeszła pora przymierzyć tyłki do siodełek. Rowerzyści przejechali pod ratusz, w którym mieści się Muzeum Wsi Mazowieckiej z wystawą czasową „Kurpie Poland” ze zbiorów Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce. Przyjęto ich serdecznie i oprowadzono po salonach. Okazuje się, że zwyczaje i kultura kurpiowska jest nieco podobna do łowickiej; wycinanki, ozdoby mieszkań, stroje, obrzędy przypominają te księżackie, ale są pewne niuanse, różniące te grupy etnograficzne. W każdym bądź razie warto było wejść i zwiedzić wystawę. W następnej kolejności grupa udała się do sierpeckiej fary pw. św. Wita, Modesta i Krescencji a potem do zespołu klasztornego sióstr Benedyktynek na wzgórzu Loret. Na tablicy informacyjnej przy kościele klasztornym widnieje ciekawe ogłoszenie w sprawie pracy (fot).

Sierpc spodobał się APŁT. Ciekawy układ przestrzenny, rzeka Sierpienica meandrująca leniwie, ruch uliczny skupia się na głównej ulicy, poza tym cisza i spokój. Miasto sprzyja rowerzystom, są ścieżki rowerowe, dobre oznakowanie atrakcji turystycznych, obiekty otwarte do zwiedzania. Zdaje się, że tylko Tomek był nieco zdegustowany. Czyżby spodziewał się, że w mieście słynącym z produkcji piwa, trunek będzie płynął ulicami?

Czas naglił, a główny gwóźdź imprezy nie został jeszcze wbity (osiągnięty). Tak więc w sprawie „gwoździ” grupa udała się do skansenu - Muzeum Wsi Mazowieckiej w Bojanowie. Na terenie 60,5 ha na styku rzek Sierpienicy i Skrwy, zgromadzono około 90 obiektów małej i dużej architektury. W skład ekspozycji wchodzą zagrody chłopskie z przełomu XIX i XX wieku, dworek szlachecki, kościół drewniany z miejscowości Drążdżewo; drewniany wiatrak koźlak, karczma, kuźnia, kapliczki, wystawy stałe w Galerii rzeźby ludowej i Powozowni. W skansenie żyją zwierzęta domowe; kozy, konie, krowy, kaczki, kury, gęsi, króliki. Jest nawet bocian spacerujący w jednej z zagród. Widzowie mogą nie tylko zobaczyć jak wyglądało dawne życie na wsi, ale również spróbować codziennych prac, np. wyrabiania masła, prania, wyplatania koszów wiklinowych, czy zaplatania powrozów. Można również poznać dawne zabawy np. toczenie obręczy, czy chodzenie na szczudłach. W tej ostatniej dyscyplinie APŁT spróbowali swoich sił, co widać na zdjęciach. Jedną z chat zaaranżowano na szkołę - kto chciał, mógł spróbować kaligrafii prawdziwą stalówką. Wśród tak wielu atrakcji czas szybko uciekał i nieuchronnie zbliżał się moment odjazdu.

Słońce chyliło się powoli ku zachodowi, kiedy czwórka „jeźdźców” niestrudzenie przemierzała mazowieckie równiny. Asfaltowymi duktami kierowała się tam, gdzie komin petrochemii wypluwał białe kłęby skażonej pary. Kombinat widoczny był z daleka i z każdym kilometrem wyłaniały się nowe wieże buchające ogniem niczym smok o wielu głowach. Dopiero z bliska widać było plątaninę rurociągów, instalacji elektro-energetycznych, dróg i torowisk. Rowerzyści czuli, że zbliża się koniec tej wspaniałej wyprawy, ale pomimo zmęczenia nie zwalniali tempa. Dotarli do dworca w Płocku. Do odjazdu pociągu było jeszcze dużo czasu, więc postanowili jechać dalej, na południe, do domu, dopóki starczy sił w nogach. Pokonali centrum miasta, Wzgórze Tumskie, przeprawili się przez Wisłę na Radziwie. Chcieli jechać dalej, ale zwyciężył rozsądek, który podpowiadał, żeby odpocząć, poczekać. Mieli już „w nogach” ponad 50km! Rajd zakończył się tak jak planowano. Szynobus dotarł na stację końcową w Kutnie o godzinie 18.58. Czwórka przyjaciół rozjechała się w różne strony. Spotkają się jeszcze nie raz na wezwanie: „cała naprzód ku nowej przygodzie...”

I jak wyszło? Myślę, że krótko i „zwięzłowato”. Żądza pisania tyrady powstrzymana. Szczegółów może niewiele, ale chodziło o to, żeby było miło. Arystoteles byłby ukontentowany (znaczy cały happy).


Galeria zdjęć:


Fot.1 Początek Rajdu. Skwer im. Elila Fieldorfa ps. Nil przed dworcem kolejowym w Sierpcu



Fot.2 Uczestnicy rajdu od prawej: Aneta, Tomek, Przemek, Łukasz podczas zwiedzania wystawy "Kurpie Poland" w Ratuszu.



Fot.3 Intrygujące ogłoszenie z tablicy informacyjnej przed kościołem pw. Wniebowzięcia NMP na górze Loret w Sierpcu.



Fot.5 Jedna z chałup na terenie skansenu. Kolor niebieski oznaczał, że mieszkała tam panna na wydaniu.



Fot.6 Lekcja kaligrafii w miejscowej szkole. Nie łatwo było pisać stalówką...



Fot.7 Nauka chodzenia na szczudłach. Kursantka Aneta.



Fot.8 Nauka chodzenia na szczudłach. Kursant Przemek.



Fot.9 Nauka chodzenia na szczudłach. Kursant Tomek.



Fot.10 Uczestnicy Rajdu przed jedną z chałup w skansenie.