Los tej wyprawy wisiał na włosku. Udało się ją zrealizować tylko dzięki koleżance Beacie, którą serdecznie pozdrawiam!
Kapiący z nieba drobny deszczyk nie zniechęcił grupy rowerzystów, którzy jak co niedzielę postanowili razem wybrać się za miasto. Celem wycieczki była mała wieś Besiekiery i znajdujące się tam ruiny zamku.
Droga nie była łatwa. Przez większość czasu jechaliśmy pod wiatr, zdziwił nas duży ruch pojazdów na trasie między Topolą Królewską a Grabowem. Jak się później okazało było to spowodowane odbywającym się w tej drugiej miejscowości "Dniem Cebulowym". Oczywiście zabawiliśmy chwilę na tej imprezie. Grabów słynie nie tylko z tego nietypowego święta. Odbywają się tutaj turnieje palanta. Na głównym placu przy pomniku Tadeusza Kościuszki znajduje się "boisko" do tej gry z oznaczonymi strefami Nieba i Piekła.
Z Grabowa do Besiekier jest około 4km. W Besiekierach nie mieliśmy problemów z odnalezieniem zamku, który znajduje się na niewielkim wzniesieniu. Budowla - pomimo opłakanego stanu - zrobiła na nas ogromne wrażenie. Mury ceglano-kamienne, otwory okienne, porośnięty trawą dziedziniec, bocianie gniazdo - to wszystko ma w sobie jakiś dziwny urok. Okolica jest spokojna, ale często odwiedzana przez ciekawskich turystów. Miejsce to świetnie nadaje się na imprezy plenerowe takie jak ogniska, zloty, pikniki, z tego co wiem często zjeżdżają się tu harcerze oraz działacze PTTK
Po dłuższym odpoczynku i nabraniu sił ruszyliśmy w drogę powrotną. Wracając jechaliśmy przez: Ostrówek, Sobótkę, Opiesin, Łubno, Głogową, Wymysłów, Luboradz, Wysoką Wielką, Stanisławów, Woźniaków. Powrót minął bardzo szybko, ale przebyte tego dnia 80km będziemy pewnie odczuwać jeszcze przez kilka dni...
Kilka zdjęć z rajdu:











